Nocny szlak z Guśką

niedziela, 16 grudnia 2007

A premier frunął, frunął frunął...

Premier Donald Tusk frunął na wyżyny sprzeczności zamiarów z działaniami.
Obiecując prędkie rozliczenie wszystkich procesów związanych ze Stanem Wojennym i Grudniem 70' dał na to kilkanaście tygodni.
Jednocześnie obciął finansowanie IPN, instytucji, która głównie gromadzi materiał do śledztw w tej i w innych podobnych sprawach.
No cóż, widocznie gorączka przedświąteczna wpłynęła na jasność umysłu...

wtorek, 4 grudnia 2007

Post mortem. Katyń1940.

Po lekturze filmu "Katyń"...

Słowa "lektura" używam celowo...to film, który się czyta i niczym powieść, która ożyła, wbija się w pamięć obrazem aż po samo dno podświadomości.
Rok 1939...nic się nie dzieje. Nie ma spektakularnych scen bitew i trupów wylatujących w powietrze. Jest za to żona, która przepycha się do męża przez tłum uchodźców, niczym przez kolejki w supermarkecie. Tak po prostu, zwyczajnie...Kolejna zwykła scena to scena odmowy. Rozmowa Rotmistrza z żoną przeprowadzona z pasją, ale tak, jakby jednak rozmawiali o trochę bardziej codziennych sprawach...
Potem reżyser powoli rozpościera nad bohaterami parasol zagłady...bardzo powoli, niemal do niezauważenia. Nadzieja i wola prowadząca bohaterki przez dni wojny...Życie z dnia na dzień aż do obsesyjnego oczekiwania na powrót męża. Napięcie budowane w tej zwyczajności okupacyjnego życia i oczekiwania nieustannie w kierunku zagłady i klęski nadziei, przecież znanej i wiadomej tym, co na film poszli...
Po 20 minutach nikt już nie chrupał kukurydzy, ani nie siorbał coli z kubka. Przeniósł się całkowicie w świat obozu w Kozielsku, gdzie część osób przeczuwała co się święci. Rola swetra, małej materialnej rzeczy, która w sercu dzielnej kobiety trzymała nadzieję jeszcze następnych 5 lat...
"Katyń" to również bolesny i niezapomniany portret przemian społecznych. Po wojnie do Generałowej przychodzi na chwilkę stara gosposia. Teraz starościna. Teraz "Pani", jak powiedział mąż...genialnie przedstawiona scena, jak Stasia wtacza się, niczym niezgrabna krowa, do samochodu. Ta tandeta i brak klasy wychodzi wtedy w całej swojej okazałości. Tymczasem Generałowa stoi w oknie...szczupła i wyprostowana jak struna. Anna też zarabia po wojnie z godnością na swoje życie, jako współwłaścicielka laboratorium fotograficznego.
Najpiękniejsza w filmie jest opowieść o honorze. W bolesnej rzeczywistości nasuwania się na ten zamierający honor, mgławicy zatrutej sowieckiej demoralizacji, słowa: "Życiorys ma się tylko jeden" brzmią dumnie...niestety duma umiera w nierównej walce z szują uzbrojoną w karabin.
W pewnym momencie dziennik przenosi widza w samo serce katyńskich wydarzeń. Najpierw brzozowy las, potem betonowy budynek i kres...

W kinie ludzie wstają po cichu. Bez słowa z zaciętym wyrazem twarzy zbierają się do wyjścia...jakoś im nie pasuje ten dyskotekowy hałas w holu Cinema City. Tak samo, jak pali w środku Pałac Kultury i gmach KC jak nigdy dotąd..."Katyń" kontrastuje świat. Tego rodzaju kontrast jest teraz potrzebny społecznie bardziej niż kiedykolwiek przedtem.


Do tego wszystkiego dochodzi piękne niezobowiązujące dopełnienie w tle piosenką Lecha Makowieckiego "Katyń 1940": http://www.zayazd.pl/.

KOCIOKWIK

W dniu dzisiejszym premier Polski Donald Tusk w niektórych kręgach zwany Duckiem wygłosił w Brukseli przemówienie.
W przemówieniu tym zapowiedział, że chce ekspresowo wprowadzić Natura 2000. Chwali się.
Jednocześnie jednak w ramach walki z ociepleniem klimatu chce dywersyfikować polskie źródła energii przekształcając węgiel na gaz. Walczyć chce w ten twórczy sposób z komunistycznym reżimem ChRL, który kupując węgiel ma w "poważaniu" filtry czy zabezpieczenia.
Nie rozumiem jedynie jak to się ma globalnie. Ponieważ normalnie Japonia może od nas kupić limity i truć tyle ile my byśmy truli. Żadnego zmniejszenia, tylko regionalne przesunięcie zanieczyszczeń.
Nie pogubiliście się jeszcze, Drodzy Czytelnicy? Już teraz będzie prościej...
Dalej w przemówieniu podkreślił znaczącą i istotną rolę Karty Praw Podstawowych, oraz ile ten dokument osobiście dla niego znaczy. Przeprosił za nasz zacofany kraj i powiedział, że niestety jeśli nie zmieni się sytuacja i krytyczne nastawienie, to Karta nie ma szans, bo nie przejdzie w Parlamencie.
Cóż za strata...nic to, że ludzie nagminnie protestują przeciwko Biedronkom w roli wychowawców, nic to, że bezczelnie uprawiają wyuzdany heteroseksualny akt płciowy...no dlaczego w końcu Premier nie położy temu kresu? Ach czemuż....?
Na poważnie...to takie gadanie...na razie sytuacja nie pozwala, ale...w domyśle: nad sytuacją można popracować.


Post Scriptum
Gdzie Pana zasady, Premierze? Czyżby Konstytucja RP niedostatecznie chroniła człowieka i obywatela? Czy ktoś w naszym kraju uprawia eugenikę? Morduje starych ludzi w szpitalach? Prowadzi regularne prześladowania Grekokatolików? Skoro nie, to po co nam to u licha?
Dla "pedałów"? Po moim trupie.........

poniedziałek, 26 listopada 2007

Pułapka liberalizmu

Naczelny gej RP Robert Biedroń zapowiedział, że złoży projekt swojego elementarza dla uczniów liceum do Ministerstwa Edukacji Narodowej.
Właściwie wszystko wskazuje, że Biedroń ma szanse powodzenia ze swoim projektem. W Polsce rządzi partia, która oparła swoją kampanię wyborczą na anty konserwatywnym wizerunku. Zapowiadała dogonienie Europy na każdym polu, a bilbordy krzyczały ze wszech stron, że rządzi PiS a Polakom wstyd. Przecież gest ze strony Biedronia to jak najbardziej doganianie Europy.
Tymczasem w Platformie zawrzało...wielu posłom nie podobają się pomysły Biedronia. Widocznie przypomnieli sobie o tym, że są w Polsce, nie w Eurolandzie. Oto właśnie pułapka liberalizmu...mówimy o tym, że wszystko jest dozwolone aż do momentu, w którym okazuje się, że ktoś jednak zaczyna przekraczać granice moralności dokładnie tych samych ludzi, którzy tak krzyczeli o wolnościach.
Partia stoi teraz przed wyborem drogi...albo zapali zielone światło dla relatywizmu, albo zrobi krok do tyłu i się opamięta w porę.

piątek, 23 listopada 2007

Muuu.....

Dzisiaj stwierdziłam, że jestem krową. "Profesor" Bartoszewski zaliczył mnie do tegoż gatunku. Dla pewności upewniłam się, czy wszystko mam na swoim miejscu. Na razie chyba nie zaczęłam ryczeć, choć kto wie, co się stanie jutro.
Muuuuu.....dobranoc. Miłęgo weekendu. Muuuu..........

czwartek, 22 listopada 2007

Dyskryminacja wg. RPO.

Rzecznik Praw Obywatelskich przygotował wniosek, który w trosce o zarobki kobiet, ma podnieść im wiek emerytalny.

Otóż jestem kobietą i chciałabym, aby pan Rzecznik aż tak się o mnie nie troszczył, ponieważ, jak głosi stare powiedzenie, "taka opieka to dopieka". Wyrazem dyskryminacji wobec kobiet jest podwyższenie wieku emerytalnego, z tej racji, iż kobieta może żyje dłużej, ale nie jest tak fizycznie wytrzymała, jak mężczyzna. Nasz krajowy specjalista od praw obywatelskich uważa związek dwojga ludzi za dwa oddzielne byty, z których każde musi liczyć w życiu tylko na siebie. W takim układzie rzeczywiście lepiej, żebym popracowała sobie na lepszą emeryturę, skoro mój mąż mi tylko.....piiiii....i nic po za tym, a kasę na własne utrzymanie i 50% rachunków muszę zdobyć sobie sama.

Na szczęście nie mam takiego wrednego typa za męża. Tylko pozostał chyba jeden problem. Nawet jak mój hipotetyczny dobry mąż będzie bardzo tego chciał, i tak nie zabezpieczy mnie swoją emeryturą po swojej śmierci, bo rząd wysłał projekt ustawy o OFE do Kancelarii Premiera w lipcu tegoż roku. Pojęcia nie mam co dalej dzieje się z tym projektem.

Co z samotnymi? Takie osoby i tak dobrze dbają o stan swojego portfela przez całe życie, ponieważ nie mają na kogo liczyć. Biorąc pod uwagę fakt, że śmierć zawodowa dotyka ogromnej liczby kobiet po 40-tym roku życia, ile ma czekać lat na jakiekolwiek pieniądze? Podwyższony wiek emerytalny to pułapka.

Sztuka informacji

To będzie pierwszy i zapewne nie ostatni post z tego cyklu.
Bieżący numer polityki zawiera w sobie artykuł p.t. Ateiści wszystkich krajów łączcie się! Ateiści nie mają w Ameryce łatwego życia, zaczynający się od poniższej, jakże mądrej kwestii:
"W Stanach Zjednoczonych, które pod względem religijności konkurować mogą jedynie z Polską i Irlandią, rozziew między światopoglądem wykształconych elit i prostego ludu ma tradycję sięgającą narodzin narodu."
Taki mały fragment zawiera w sobie bardzo dużo informacji. Można dowiedzieć się z niego, że niewierzący mają się źle w znanym z wolności poglądów i postaw USA. Ponadto, o zgrozo, zawarta została podświadoma sugestia, że człowiek wierzący to człowiek prosty. Z tego fragmentu nie wynika jednoznacznie, która część społeczeństwa amerykańskiego to "wykształcone elity", a która "prosty lud". Jednakże interpretacja nasuwa się sama.
Dalej artykuł rzetelnie przeprowadza czytelnika przez spory i zawiłości postaw naukowych w USA. Faktycznie kraj to dziwny, chyba ostatni na ziemi, gdzie część wierzących (o dziwo, nie kleru), ma kłopoty z zaakceptowaniem teorii ewolucji. Artykuł w dalszym ciągu wydawałby się obiektywny, informujący itd., gdyby nie jedno zdanie na końcu: "Trudno orzec, czy wiara Dennetta i innych ateistycznych uczonych, iż dogłębne naukowe poznanie ludzkiej natury pozwoli nam racjonalnie wyjaśnić podłoże naszej religijności i skłonności do wiary w mity, ma jakiekolwiek uzasadnienie. "
Każdy dziennikarz ma prawo do wyrażania absolutnie dowolnych myśli i poglądów. Jednakże sugestia jakoby wierzący człowiek był ograniczony intelektualnie (czytaj prosty), jest z gruntu fałszywa. Śmiem twierdzić, że jest fałszywa zwłaszcza na zrównoważonym gruncie polskiej religijności, która z nauką w sprzeczności nie stoi i ostatni raz podważała jej ustalenia w czasach przedkopernikańskich. Twierdzę tak również na swoim własnym przykładzie, jako wierząca posiadaczka wyższego wykształcenia. Wierzę w Boga, nie w mity.